Liczę, że ich lico obleje rumieniec wstydu i zażenowania, owocem czego będzie zaproponowanie nam wyższych stawek za realizację tekstów. Przypuszczam też, że może dojść do okresowego spadku nowych zleceń, ponieważ ów wstydliwy rumieniec emocji, nie pomoże jednak pokonać granicy ich biznesowej wrażliwości cenowej w obszarze łącznych kosztów, jakie byliby zmuszeni pokryć. W konsekwencji możliwe będą trzy opcje, mianowicie: po czasie właściciel platformy wycofa się z pomysłu ujawniania wynagrodzenia netto dla copywritera, obniży swoją prowizję, żeby zbilansować nieco proporcje albo przeczeka ten okres, po którym nadejdzie sukcesywna akceptacja ze strony rynku zlecających, na czym finalnie skorzysta i sam właściciel. Myślę także, że zlecający, będący jednocześnie wyborcami PiS, wykażą się tutaj większą empatią, chociażby ze względu na większe zrozumienie prosocjalnej polityki rządu, który od stycznie 2020 r. zaplanował już znaczną podwyżkę minimalnego wynagrodzenia, jak również stawki godzinowej za pracę wykonywaną w ramach umów cywilnoprawnych.