No, niestety, prawda.
Najsmutniejsze, że w gruncie rzeczy trudno nawet jakkolwiek szacować. Okres notorycznych 50-100 zleceń na stronie głównej, może być bardziej owocny niż wielki "boom" jawiący zapotrzebowaniem na setki tekstów. Tak samo godziny pracy. Pan (nie)zależny freelancer, wstaje bladym świtem, powiela schemat znienawidzonego etatu, tylko po to, by odkryć, że w nocy, bez jego udziału, rozbito bank.
GoodContent to loteria, momentami zakrawająca o hazard. Nie ma nic słodszego, niż zaakceptować tekst z braku-laku po godzinie/dwóch/trzech beznamiętnego odświeżania i sfinalizować go w takim czasie, by zobaczyć umykające zlecenie ze świetną tematyką i stawką.
Oczywiście, jak ktoś nie chciał etatu i roboczogodzin to jest to ryzyko, które musiał brać pod uwagę i do nikogo nie może mieć pretensji. I tych pretensji w gruncie rzeczy prawie nie ma - jest tylko nieprawidłowo interpretowane rozczarowanie. Wchodzimy na GC, mamy czas, mamy chęci, klawiatura już rozgrzana, prądu jeszcze nam nie odcięli, tylko pisać nie ma czego...
I często to nawet nie jest materia "godności" o której w tym wątku napisano już wiele, a po prostu wysypu zleceń krnąbrnych, niesprecyzowanych, skandalicznie (i to tak naprawdę) kontrastujących na linii wymagania-stawka. Mogę powiedzieć, że w przypadku niektórych zleceń, człowiek po prostu głupieje, gdy po wstępnym researchu, okazuje się, że zleceniodawca sam nie ma bladego pojęcia o temacie i wręcz oczekuje bzdur. Zaserwować mu bubel? Skracać ogólny czas pracy, bawiąc się w precyzowanie wytycznych w tekście za 15/20zł, licząc że zleceniodawca zdąży odpisać w ciągu przynajmniej 5 godzin? A może dla świętego spokoju i czystego sumienia, lepiej zrezygnować z tekstu? No oczywiście, że tak.
Niespecjalnie chciałem poruszać kwestię automatycznej akceptacji tekstu, bo przedmiot dyskusji bardziej dotyczy regularnych copywriterów, którzy produkują więcej treści i w jakimś stopniu uzależniają swój budżet od tej działalności. Jak widać, nie pomyliłem się, bo nawet w przypadku tej grupy trudno o jednolite stanowisko. Napiszę tylko tyle - jeżeli GoodContent ma dostęp do statystyk odnośnie czasu akceptacji i udziału akceptacji automatycznych, to jestem wręcz przekonany, że widzą określony wzorzec, który może być podwaliną pod pewne regulacje.