Skocz do zawartości

Ivellios

Forumowicze
  • Postów

    947
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2

Treść opublikowana przez Ivellios

  1. Żeby to tak się ze wszystkimi dało Niektórzy kupujący punkty to takie tajniaki, że nawet gadulca Ci nie poda, a co dopiero emaila.
  2. Zróbcie wreszcie coś z integracją strony z forum, bo odkąd jestem zarejestrowany w Statlinku występuje problem z wylogowywaniem w momencie przejścia na forum. To z kolei powoduje inne problemy. Dostaję np powiadomienie o prywatnej wiadomości, wchodzę na forum - wylogowuje mnie, a gdy zaloguję się ponownie, powiadomienia nie ma, a wiadomość "sama" się oznacza jako przeczytana. Dla mnie to jest spory problem, ponieważ tak samo dzieje się u moich kontrahentów, przez co gdy wysyłam im powiadomienie o końcu okresu ważności jakiegoś transferu, w wyniku opisanego wyżej błędu wiadomość "sama" się oznacza jako przeczytana, przez co część kontrahentów odnosi wrażenie, że żadnej wiadomości nie ma i powiadomienie olewają. A ja wtedy jestem w kropce, bo nie wiem, czy przedłużać transfery, czy nie. Oczywiście, mogę tłumaczyć kontrahentom że "jeśli po wejściu na forum wyloguje to trzeba odświeżyć", no ale niektórzy są za przeproszeniem tak przeciętnie kumaci, że jednym uchem/okiem wleci, drugim wyleci.
  3. Mi jakoś magicznie znalazło dla jednej strony BL 190. A dodałem ją przedwczoraj, gdy Yahoo! Search już było martwe o.O
  4. U mnie takie kategorie są zaznaczone na czerwono.
  5. Chyba jakaś większa awaria, bo strona Statlinka do tej pory nie chodzi
  6. Co się dzieje ze Statlinkiem? Dzisiaj cały dzień nie mogę się dostać na stronę
  7. Kiedyś można było dodawać strony anglojęzyczne, ale z tego co pamiętam to z tego zrezygnowali.
  8. Współczynnik ilości treści - stodunek ilości kodu HTML do ilości łaściwej treści na stronie. Żeby osiągnąć możliwie najwyższy współczynnik, trzeba zmniejszyć ilość kodu HTML. Ja np poskracałem nazwy klas w CSS'ach i zamieniłem tabelki na div'y gdzie się tylko dało,, dodatkowo walnąłem na stronie parę bloków typu "najnowsze komentarze", i współczynnik z 0,10 podskoczył mi na jednej ze stron na 0,56
  9. Co prawda artykuł ten był pisany z myślą o publikacji w serwisach o tematyce paranormalnej i "teoriospiskowej", jednak podobne zjawisko "ekspertów od niczego" występuje, niestety, także na wielu innych forach internetowych. Z racji tego, iż administruję serwisem o tematyce paranormalnej właśnie oraz udzielam się na kilku innych, często stykam się z wywodami ludzi, którzy myślą, że na dany temat wiedzą wszystko, a przy weryfikacji okazuje się, że tak naprawdę wiedzą kufno. W końcu, gdzieś ze dwa tygodnie temu, nerwy mi puściły i wysmarowałem poniższy artykuł. Niniejszy artykuł piszę w oparciu o moje kilkuletnie obserwacje poczynione na wielu forach i serwisach o tematyce paranormalnej, zarówno polskich, jak i zagranicznych. Zjawiskami paranormalnymi interesuję się już od dzieciństwa. Zaczęło się w czasach, gdy o Internecie najstarsi górale nie słyszeli - sięgałem wówczas po książki Lucjana Znicza, Arnolda Mostowicza, czasem też po prasę ezoteryczno-paranormalną. Była to fascynująca lektura - autorzy podchodzili do poruszanych przez siebie tematów z możliwie największym profesjonalizmem. Dążyli do wyjaśnienia opisywanych spraw, unikając przy tym podsuwania czytelnikom teorii wziętych "z powietrza" i usilnego wmawiania ludziom, że to, w co do tej pory wierzyli, to bzdura. Wiele lat później powstał Internet - medium umożliwiające dotarcie do czytelnika w niewiarygodnie szybki sposób i stwarzające niepowtarzalną możliwość wymiany poglądów na grupach dyskusyjnych, a później - tysiącach for internetowych. Internet jednak "przytaszczył" ze sobą pewien problem. Jest nim mianowicie trudność w zweryfikowaniu większości podawanych za jego pomocą informacji oraz łatwość w kreowaniu fikcyjnej osobowości i udawania kogoś, kim się tak naprawdę nie jest. Niezwykle trudno jest na przykład stwierdzić z pewnością, czy obserwacja UFO na drugim końcu świata naprawdę miała miejsce, czy może ktoś przypadkiem robi nas w bambuko, oraz czy osoba podająca się za znawcę i eksperta w danej sprawie naprawdę nim jest. Dość znany przykład "udawanej osobowości naukowej" mieliśmy na anglojęzycznej Wikipedii, gdzie kilka lat temu jeden z najbardziej zaangażowanych użytkowników przyznał się, że tak naprawdę nie jest "doktorem na uczelni XXX" i że tylko "przykleił" sobie DR przed nazwiskiem. Żeby jednak zdobyć w Internecie poważanie, wcale nie trzeba sobie doklejać do nazwiska tytułu naukowego... Przeglądając zasoby Internetu, współtworząc jego małą cząstkę (administracja Paranormalium i moderacja na forum paranormalne.pl) i poznając możliwości, jakie ze sobą niesie to niepospolicie szybkie medium wymiany informacji i poglądów, zauważyłem zjawisko co najmniej niepokojące. Jest nim mianowicie łatwość, z jaką można zdobyć w nim uznanie i "renomę". Wystarczy przecież zarejestrować się na takim czy innym forum internetowym o tematyce, w której wydaje ci się (tak, WYDAJE), że jesteś obeznany, i że owo obeznanie (pozostające często tylko obeznaniem w cudzysłowie) pozwala ci brać udział w dyskusjach i zakładać kolejne tematy. Teraz wystarczy, że ktoś się z tobą zgodzi - najlepiej kilka osób. Po jakimś okresie udzielania się na forum (często udzielaniu się towarzyszy zbieranie "punktów reputacji" czy jakiejś innej wirtualnej nagrody za aktywność, przyznawanej przez użytkowników) zaczynasz uchodzić za eksperta. A, jeszcze taki szczegół - profil na YouTube mile widziany, obowiązkowy wręcz! Wszak swoje tezy trzeba czymś poprzeć - najlepiej filmikiem zawierającym jakąś animację, grafikę, nagranie wideo, etc. Tak, żeby przyciągnąć uwagę dyskutujących w możliwie największym stopniu. Na tym etapie pisania coraz bardziej wydaje mi się, że ten tekst zamieni się za chwilę w kolejny artykuł o dezinformacji - ale przecież często w taki właśnie sposób działają dezinformatorzy, zwykle nie zdający sobie sprawy ze szkodliwości swojej działalności i mający mylne przeświadczenie o własnej nieomylności. Teraz szybkie spojrzenie na najpopularniejsze polskie fora o tematyce około- i paranormalnej. Jednymi z najczęściej poruszanych tematów są te o Nowym Porządku Świata, ataku na World Trade Center oraz te o supertajnej amerykańskiej broni HAARP. Wszędzie trafisz na tematy o tym, że rząd USA czy tajny Klub Bildeberg próbują przejąć władzę nad światem, że w WTC podłożono bomby, a Usama Ibn Ladin jest niewinny, a ostatnio - że przyczyną tragicznych w skutkach trzęsień ziemi w Chile i na Haiti jest supertajna amerykańska broń HAARP, która jest tajna (a może i nie), swoim działaniem łamie prawa fizyki, a wszyscy, którzy o niej wiedzą (oh, pardon! WIEDZIELI), już dawno wąchają kwiatki od spodu. Jednym z dłużej utrzymujących się przy życiu gorących tematów była sprawa komety Schwassmann-Wachmann 3, która w 2006 roku podzieliła się na fragmenty, a jeden z nich - kawał kosmicznego śmiecia wielkości ciężarówki - miał uderzyć w Ziemię. Temat podchwycił Eric Julien, były francuski kontroler wojskowy. Gość ów założył stronę internetową zatytułowaną "Jak przeżyć 26 maja 2006 roku", na której publikował kolejne, coraz to dłuższe artykuły i przedstawiał obszerne analizy mające potwierdzać "nieuchronną katastrofę, która może zrujnować życie na Ziemi". Pomogło mu w tym wiele osób, które uwierzyły w prezentowane przez niego rewelacje i nawet tłumaczyły na inne języki treści umieszczane przez Juliena (również na język polski). Rozpętała się, można by rzec, ogólnointernetowa wrzawa, która na chwilę przyćmiła nawet rewelacje o roku 2012 prezentowane przez Patricka Geryla! Minął 26 maja 2006 roku. Dzień jak co dzień, nic specjalnego. Mijały kolejne dni. I nic, jedno wielkie nic. Forum na stronie Erica Juliena powoli traciło użytkowników. I nagle - ejże, co się dzieje? Forum zostało shackowane! Parę godzin później okazało się, że jakiś cieć malinowy usunął z niego wszystkie posty. Ktoś próbuje ukryć prawdę i nie dopuścić do tego, by ludzkość dowiedziała się o nadchodzącej zagładzie! Tylko kto by tego chciał? Czyżby rząd USA, a może tajny klub Bilderberg? Takie i podobne podejrzenia sprawiły, że sprawa komety Schwassmann-Wachmann 3 (która już dawno ominęła Ziemię, nie czyniąc jej większej szkody) znów odżyła - na szczęście, tylko na chwilę, by w końcu ucichnąć. Podobnie ma się sprawa z filmami udostępnianymi w serwisach typu YouTube - masa tekstu, zbliżenia, zwolnienia, strzałeczki, kropeczki, animacje, fachowe pojęcia, itd. Często zdarza się, że autor filmiku czy jakiegośtam innego materiału przytacza w nim wszystkie ewentualne wątpliwości, jakie przyjdą mu do głowy, po czym każdą z nich usiłuje rozwiać. Wszystko po to, by przekonać oglądającego i uczestniczącego w dyskusji do stawianych przez autora stwierdzeń. Użytkownicy często jarają się tym, co widzą i czytają, i nabierają przekonania, że ktoś przekazuje im pilnie strzeżoną tajemnicę. Masz zamknięty umysł, niegodziwcze! Co jest szczególnie denerwujące to to, że tacy "poszukiwacze prawdy" często operują dużą ilością pojęć naukowych, których - jak się później okazuje - sami nie rozumieją. Zupełnie jak w pewnym śląskim dowcipie, w którym sztygar przychodzi do górników i prawi im homilię pod tytułem: "Suchejcie górniki, te kiere mie rozumiom to som ludzie inteligentne, a te co mie nie rozumiom to mie mogom w ###### pocałować i vice versa!". Często osoba naprawdę obznajomiona z poruszaną tematyką, ujrzawszy dzieło "poszukiwacza prawdy", puka się w czoło, stwierdzając ze zgrozą, że delikwent nie posiada nawet elementarnej wiedzy na temat tego, o czym pisze. Tacy ludzie, o ile udzielają się na forach od dłuższego czasu i zgadza się z nimi całkiem spora grupa użytkowników, po pewnym czasie zaczynają uchodzić za ekspertów. Z czasem zakładane przez nich tematy zaczynają być coraz dłuższe i zawierać wykresy, analizy, wyjaśnienia, dlaczego tak a nie inaczej, pojawia się w nich również bardzo dużo naukowego i pseudonaukowego slangu i określeń typu "nauka sprzed kilku lat jest przestarzała" bądź "najnowsze odkrycia są ukrywane". Wszystko po to, żeby tekst był długi i brzmiał mądrze, gdyż wówczas szansa na przekonanie do swoich racji zwykłego chlebojada niepomiernie wzrasta. Pojawia się odpowiedź. Zawiera jakieś wątpliwości. Alarm, alarm, potrzebna interwencja! Autor tematu więc odpisuje i wszelkie wątpliwości usiłuje rozwiać. Pojawiają się kolejne odpowiedzi, dyskusja się rozwija. Ktoś przytaknie, ktoś coś potwierdzi "na podstawie własnych doświadczeń", ktoś stwierdzi, że "jest ok., ale...". Generalnie do tego momentu większość dyskutujących zgadza się z autorem tematu. Nagle jednak pojawia się element wielce niepożądany - osoba, która ośmiela się wyrazić zdanie zgoła odmienne od tego wyznawanego przez "eksperta" i "poszukiwaczy prawdy". Przedstawia swoje wątpliwości, wytyka "ekspertowi" błędy, pomyłki, prostuje jakieś informacje. Często ów "element" ma rację w danej sprawie lub przynajmniej jest bardziej od "eksperta" obeznany w poruszanym temacie. W odpowiedzi na "wybryk" "elementu" "ekspert" i "poszukiwacze prawdy" przypuszczają atak. W ruch lecą ostre słowa, a niejednokrotnie wręcz inwektywy i wulgaryzmy, a "element" dowiaduje się, że ma zamknięty umysł, jest głupi, nic nie wie i wierzy w "oficjalną (czytaj: kłamliwą jak szlag) wersję wydarzeń". No, może jeszcze tego, że ma nadmuchane ego i ze swoim poziomem wiedzy (która w opinii "eksperta" jest "brakiem elementarnej wiedzy") powinien spadać na drzewo i banany prostować. Ogólnie rzecz ujmując, jeśli jesteś takim właśnie "elementem", który naprawdę coś wie i chce wnieść do dyskusji coś nowego, to jeśli trafisz na forum opanowane przez jednego lub kilku "ekspertów"... to zginiesz marnie, przytłoczony masą pseudoargumentów i obrzucony stekiem "mądrych" bzdur... Sytuacja wygląda podobnie w przypadku wielu blogów i stron internetowych. Tu również właściciel może dowoli publikować stworzone przez siebie treści i wyrosnąć na "eksperta w dziedzinie", tworząc przy tym wrażenie, że przekazuje czytelnikom pilnie strzeżony sekret, za ujawnienie którego grożą poważne konsekwencje. Właściciel bloga ma w ręku również przepotężne narzędzie - panel do moderowania komentarzy. Jeśli któryś komentarz się nie spodoba, można go usunąć lub zedytować. Można go też zatwierdzić - najwyżej autor bloga bądź też jego czytelnicy zjadą autora takiego komentarza jak psa. Sztuka filtrowania bzdur Pisząc ten artykuł, bynajmniej nie mam zamiaru dyskredytować tych, którzy udzielając się na forach dyskusyjnych i stronach internetowych przekazują naprawdę wartościową wiedzę, popartą solidnymi argumentami, i są naprawdę obznajomieni z poruszaną tematyką. Takich osób - dzięki Bogu! - jest naprawdę sporo i chwała im za to, co robią. Niestety, ich praca spotyka się z zainteresowaniem dużo rzadziej, niż "dokonania" "ekspertów" piszących o teoriach spiskowych i "ukrywaniu prawdy". Zwykle dyskutant naprawdę mający pojęcie na dany temat jest w dyskusji pomijany, gdyż prezentowane przez niego poglądy i treści mijają się z tym, w co wierzy większość użytkowników. For, na których ta sytuacja jest zgoła odmienna, jest niestety niewiele - najczęściej są to fora, które spokojnie można nazwać elitarnymi z uwagi na mniejszą popularność i małą ilość piszących na nim użytkowników. Fora dużo popularniejsze oblegane są zwykle przez "neokidziarnię", która "prawdę" prezentowaną przez "ekspertów" przyjmuje za dobrą monetę, a wszystko, co stoi w sprzeczności z ową "prawdą" (nawet jeśli są to dobrze ugruntowane fakty), stanowczo odrzuca. Przeglądając strony i fora dyskusyjne, szczególnie te najpopularniejsze, musimy umieć oddzielić prawdę od "prawdy". Nie wolno nam przyjmować wszystkiego za pewnik. Filtrowanie oczywistych bzdur to w Internecie sztuka niełatwa, gdyż często dajemy się zwieść osobom wymądrzającym się na jakiś temat, o którym tak naprawdę nie mają zielonego pojęcia. Warto, w miarę możliwości, zajrzeć do fachowej literatury i w ten sposób sprawdzić, czy autorzy czytanych przez nas treści w ogóle wiedzą, o czym piszą - najczęściej tylko w ten sposób uda nam się oddzielić prawdę od "prawdy" i wyłowić z internetowego morza informacji rzeczy naprawdę ciekawe, dobrze ugruntowane i warte uwagi. Ivellios, paranormalium.pl
  10. Ups, chyba jakaś awaria Wszędzie widzę same zera, a ilość punktów do wykorzystania wynosi minus osiemdziesiątkilka tysięcy...
  11. Pozdrawiam. ;-)

  12. Ptaq, najlepiej podaj im ID strony, o którą chodzi. Admini nie są wróżami
  13. Oczywiście, konkurs tylko dla tych co mają strony w Goldzie... a ci, co dodali do Statlinka wartościowe strony w czasach, gdy jeszcze Golda nie było, mogą was bajsnąć w rzić
  14. Bejbi, testy swoich skryptów każdy robi sobie sam. No, chyba że komuś zapłaci Możesz zrobić coś, co ja stosuję, wprowadzając nowinki w serwisach (wiem, średnio miarodajne, ale daje jakiś pogląd na generowane obciążenie). Postaw sobie stronę na prohost.pl, otwórz se ją w Operze na 40 kartach, w każdej karcie daj automatyczne odświeżanie co sekundę lub parę sekund i niech tak sobie to chodzi cały dzień, wtedy zobaczysz, czy twoje skrypty nie zabijają serwera...
  15. Co do 3 pytania to IMO zalezy to od wielu czynnikow, miedzy innymi od ilosci linkow ustawionych na stronie, PR, site w Statlinku no i od wspolczynnika ilosci tresci (generalnie im mniej kodu HTML i im wiecej tresci tym lepiej - wlasciwie wystarczy poskracac nazwy klas CSS zeby ten wspolczynnik dosc mocno wzrosl). Jedna z moich stron zarabia dziennie srednio 700 pkt, a czasami wystarczy ze wspolczynnik zmieni sie o 0,01 w gore i z 700 robi sie 1400
  16. Nadal występuje u mnie problem z przydzielaniem linków - linki o ID 211027 i 211028. Dodałem je kilka dni temu i nie ma przyrostu mimo, iż posiadam dodatnią ilość punktów, na dodatek "data dodania" linka codziennie się zmienia na "wczorajszą"
  17. Dobra, zanim doczekamy się odpowiedzi od Leona lub Adka - zadam pierwsze w tym roku pytanie Który czynnik ma największe znaczenie przy przydzielaniu ilości punktów za stronę? Bo z tego co widzę, to po spadku PR na jednej ze stron (z 3 na 2) ilość punktów za tą stronę spadła o prawie połowę (pozostałe czynniki nie uległy żadnej lub uległy tylko minimalnej zmianie).
  18. spookypld, chodzi o wyłączenie pokazywania ilości zaindeksowanych podstron przez Googla (z tej informacji korzysta wiele SWL'i).
  19. Ja mam inne pytanie. Macie jakiś plan awaryjny po wprowadzeniu przez Google nowego algorytmu "Caffeine"? (chodzi mi głównie o wyłączenie pokazywania site'u)
  20. No wiecie, nie narzekam, ale strasznie mnie to interesuje Od paru dni moja strona ma najwięcej punktów w całym systemie
  21. Jaki wpływ na ilość punktów ma współczynnik ilości treści? Pytam z ciekawości. Taka mała pierdoła - na jednej stronie tylko poskracałem w kodzie nazwy większości klas CSS... i mi ilość punktów podskoczyła do 70 000
  22. możesz rozwinąć swoją wypowiedź? Po prostu przez dużą ilość śmieciowych stron mających po 10 podstron i zrobionych pod wyszukiwarki moc SWL'a maleje.
  23. ...i przez takich jak on "normalny" Statlink powoli traci swoj power...
  24. Jest taka możliwość. Przykład: forum o %pozycjonowaniu% i optymalizacji Tekst objęty %% zostanie zamieniony na link.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę. Warunki użytkowania Polityka prywatności