Na kursie (1991) dostałem pytanie: Kiedy pieszy ma pierwszeństwo na drodze? Długo kombinowałem, a odpowiedź była prosta: ZAWSZE!
Do dzisiaj stosuję tę zasadę: zawsze najbardziej uważam na pieszych. Trochę potrąceń udało się uniknąć, a parę liczników samochodowych na powrót wyzerowałem.
Nie zapomnę jak zginął mój kuzyn przebiegający przez jezdnię po wysiadce zza autobusu, jak z naszej lewej strony z dużą prędkością minął nas samochód, gdy przepuszczaliśmy pieszych na pasach (grupę pieszych zatrzymała kobieta, która wyjrzała zza naszego busa, CUD to za mało powiedzieć), jak w chwili śmierci drgał około 8 letni dzieciak, który minął mnie na rowerze i wymusił pierwszeństwo samochodowi...
No i jak pewien kierowca PKS-u uratował mi zdrowie, a pewnie i życie, gdy przebiegałem jako dziecko przez drogę. Refleks tego gościa zaćmiłby Kubicę, a to gwałtowne hamowanie słyszę do dzisiaj. Niestety uciekłem zamiast podziękować...
Obserwując uważnie pieszych w wielu przypadkach wydaje mi się, że nie mają świadomości na jakie ryzyko narażają się wchodząc na jezdnię. Również wtedy, gdy mają zielone światło.
@SzlafRock A z tych starych czasów kojarzę przepis (?), że jeśli od zebry dzieli nas jakaś większa odległość, to można przejść przez drogę. Pewnie stary mit