Skocz do zawartości

Marcink54

Forumowicze
  • Postów

    46
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1

Treść opublikowana przez Marcink54

  1. To jest bardzo życzeniowe myślenie. Prowadziłem dzienniki pracy za lepszych czasów GC i nigdy nie ustawisz sobie wszystkiego pod siebie. Nigdy nie będziesz miał takiej ciągłości, żeby powiedzieć "usiądę sobie na godzinę i zrobię zlecenia A,B,C,(...)". To jest luksus zarezerwowany dla zleceń prywatnych, a nie strony głownej. Ilu was tam siedzi AI'owców, którzy obrabiają 10 tekstów w niecałą godzinę? Aaaaleee tam musi być ssanie na teksty, że każdy z AI siedzi, tekst co 5/6 minut wypuszcza i jeszcze jest co robić. Chyba, że matrixa się udało przerwać i podażą popyt stymulujecie. Może na GC nie ma już nieuczciwej konkurencji zaklepującej teksty, może AI wyczynia tam cuda i każdemu pasuje płacenie za pośrednictwo z chatgpt, może opisy niskopłatnych zleceń to już nie jest "garbage fire" i odwieczna interpretacja, ale to co piszesz to fikcja/dowód anegdotyczny albo Ci się posty pomyliły i miała być reklama MLM albo jakiejś kryptowaluty. Pamiętam jak jeszcze nawet konta na GC nie miałem i dopiero szukałem z czym ten cały copywriting się je. To była końcówka 2019/początek 2020 i już wtedy można było znaleźć blogi na blogspocie z "botami" które same pisały teksty i rzekomo miały 60-70% skuteczność. Pełnokrwiste AI to to na pewno nie było, baa to mógł być (pewnie był) pospolity scam, ale jakoś tak utkwiło mi to w głowie i gdy tylko zaczęło być głośno o GPT, od razu myślałem o wpływie tej "technologii" na GC. Zostaw to w sferze pobożnych życzeń. Pomysł jest dobry, ale za pośrednictwem tego forum docierasz tak naprawdę do % copywriterów działających na platformie. Właśnie dlatego tak ciężko cokolwiek zmienić, bo po prostu ciężko jest się zorganizować. Doświadczenie i umiejętności, a niskie zarobki to tak nie do końca kontradykcja. Copywriter nie musi tylko umieć pisać (and beyond) ale musi umieć się sprzedać. Sprzedać siebie jako copywritera, nie szampon w opisówce. Wiadomo, że to jest niesłychanie ważna umiejętność, ale podstawowa materia pozostaje ta sama, pisanie. Widziałem białe kruki za miedziaki z GC, widziałem dyletantów na Useme z dwucyfrową stawką, widziałem wypociny renomowanych Cope-why-there'ów - dzisiejszy copywriter ma więcej wspólnego z influencerem niż z faktycznym pisarzem i jakoś zawsze mnie mierzi traktowanie stawek jako wyznacznika umiejętności. Biorę 10 losowych ludzi z tego wątku, którzy tworzą wyłącznie (sic!) dla GC za głodowe stawki, zestawiam ich z 10 losowymi etatowcami/JDG, którzy kasują XX/1000zzs i mam bardzo zbliżone rezultaty. Dość powiedzieć, że swego czasu funkcjonowali pośrednicy, którzy zamawiali teksty na GC, a później popychali je dalej z większą przebitką. Tutaj wychodzi po prostu stara dobra zasada, że coś jest warte tyle, ile ktoś jest w stanie za to zapłacić.
  2. Mam bardzo podobnie. GC dodało mi sporo pewności pióra i nauczyło mnie wiele w zakresie szeroko rozumianego pisarstwa. GC ratowało mi dVpę w okresie największych restrykcji, kiedy zostałem na lodzie, a na horyzoncie nie widziałem innych możliwości zarobku. GC pozwoliło mi uzbierać na wyjazd w celach zarobkowych, który okazał się strzałem w 10 (no dobra, w 9, nie był to lekki kawałek chleba ?). GC dało mi pewnego rodzaju poczucie wspólnoty, bo jakkolwiek górnolotnie by to nie brzmiało, my, copywriterzy zebrani na tym forum, działający za pośrednictwem właśnie tego portalu, stanowiliśmy pewien kolektyw - nie spoufalaliśmy się ze sobą nadmiernie, nie znamy się prywatnie, każdy miał swoje sprawy i priorytety, często polemizowaliśmy, ale kurde... nawet z bogatym życiem społecznym, zawsze fajnie jest należeć do jakiejś, chociażby niewielkiej, internetowej społeczności - moje posty są zazwyczaj przerostem formy nad treścią (ten też takim będzie, ojj tak), ale tylko i wyłącznie dlatego, że tutaj odzyskałem radość z "forumowania". Odnowiłem konta na kilku forach i teraz mogę maltretować swoimi wywodami, nie tylko Was. ? Na platformie działałem dosyć krótko, napisałem relatywnie niewiele, narzekałem w opór, jednak patrząc wstecz - w moim życiu, bez GoodContent, momentami byłoby naprawdę kiepsko. Nie znaczy to, że proszę o rozgrzeszenie za każde złe słowo (bo nie rzucałem nimi na oślep) czy wznoszę ołtarzyk, na który będę spoglądał z nie wiadomo jakim sentymentem, gdyż patrząc na całokształt, korzyść była obopólna, a realia nigdy nie zachwycały, po prostu... dzięki tej platformie, miałem możliwości, których sam nie byłbym w stanie sobie zapewnić. Niech żyje nam. Nawet i 100 lat, jeżeli do tego czasu, nie zastąpi nas AI. ? Też nadal chętnie bym pisał, ale nie na takie tematy, nie w takiej formie. Wczesna dwudziestka, a czułem się jak dinozaur, który jakimś cudem przetrwał wymieranie kredowe i krzątał się jako ostatni przedstawiciel swojego gatunku. Nie mogłem, nie mogę, nie chciałem i nie chcę sprostać oczekiwaniom większości klientów. Byłaby to bardzo romantyczna wizja. W rzeczywistości, to nie GC traci copywriterów, tylko rynek. Jeżeli ktoś nie ma w sobie pisarskiej ambicji (jaką posiadasz np. Ty) albo nie potrafi podejść do pisania w niezobowiązujący sposób (jakim podejściem dysponuję np. Ja) to bardzo łatwo z GC uczynić szklany sufit i zniechęcić się panującymi realiami, mylnie przenosząc standardy na cały rynek. Good Content odsiewa plew od ziarna - super. Jednak na koniec dnia, trudno stwierdzić ilu copywriterów robi zawrotne kariery, a ilu zraża się do komercyjnego pisania, uznając abominację za standard. Nie żebym się czepiał tego co napisałaś, GC zapewne dało początek wielu owocnym karierom, po prostu nasunęła mi się taka luźna myśl. Kojarzę przynajmniej jednego użytkownika, który deklarował, że wykręca 2-2,5k/msc, a w gorsze miesiące właśnie "1" z przodu. Takich to podziwiam. Zero sarkazmu.
  3. Tak samo, starym zwyczajem, zmuszanie ludzi do czegokolwiek, budzi awersję. W tym konkretnym przypadku burzy obiektywizm. Zresztą sam obiektywizm, jest mocno zakłócony przez efekt negatywności, który nie działa na korzyść twórców. Szczególnie w tym wypadku, gdzie mowa, nie o relacjach międzyludzkich, a o produkcie końcowym. Produkcie, który kosztował pieniądze i za który - z uwzględnieniem skąpo-pragmatycznej mentalności części klientów - być może nawet przepłacono. Nie oburzajcie się tak na brak przymusu ocen, bo naprawdę możecie się zdziwić. Nawet nie tyle. Na pewno się zdziwicie i nawet nie muszę znać waszego pióra, żeby wam to zagwarantować. Piątunia to jedna i jedyna (!!!) ocena, która z perspektywy lepiej płatnych tekstów (czyli de facto ogólnej perspektywy), ma wartość dodatnią. Zarazem jest to maksymalna ocena i teraz, zadajcie sobie pytanie : "jak można interpretować skalę ocen?". Mimo dostępnych wzorców - interpretujemy ją subiektywnie. Czy tekst piątkowy to zwyczajnie bardzo dobry tekst, czy może idealny, pozbawiony nawet najmniejszego błędu, jednego niechcianego synonimu, z perfekcyjnie zagospodarowanym zestawem znaków, pozwalającym wyczerpać temat do cna? Sam fakt, że jako copywriterzy, regularnie musimy brać udział w strategii konfirmacyjnej - często odczytując ją między wierszami - powinien uruchamiać czerwoną lampkę. --- Co się tyczy Ciebie i Twoich ocen - miałem to samo. Pisałem o tym, w tym samym wątku. Tak samo, był to temat mojego pierwszego wpisu na tym forum. Dramatyzujesz (mniej niż ja wówczas, ale jednak), bo nie znasz realiów. Pisząc regularnie - i pisząc dobrze - średnia przyjdzie sama. Just like that. W międzyczasie wyczujesz zleceniodawców, a wizjonerom za dwa złote wyślesz czerwoną kropeczkę. Wiem, że to może brzmieć, jak "złamaną nogę trzeba rozchodzić", ale tak po prostu jest. O zleceniodawcach można powiedzieć wiele, ale - w większości - nie są ani złośliwi, ani nadmiernie krytyczni. I jeszcze jedna rzecz - wbrew temu co się powiela, moim zdaniem (żeby nie było) niska stawka =/= dobra ocena. Na GC realizowałem wysokiej/średniej jakości artykuły i teksty blogowe, ale kiedy przycisnęło, łapało się katalogówki czy zaplecza. Ocena to czysty hazard, ale prędzej zostaniesz doceniona za kawał dobrego artykułu niż nijakiego precelka. Chociażby z samego faktu, że precle idą masowo. Mam bardzo małą powtarzalność klientów w archiwum, więc trudno o głębsze wnioski dotyczące oceniania. Niby mógłbym Ci podsunąć ze dwóch aktualnie figurujących zleceniodawców, którzy by - zapewne - podbili średnią, ale w gruncie rzeczy, traktując ocenę jako walutę, splunąłbym w twarz Tobie, sobie i tu obecnym.
  4. Jak ktoś lubi uprawiać sex, a zarazem nie chce się prostytuować, to też się dziwisz? Za te dwa posty - sumarycznie ok. 2,5k zzs - to nie wiem, czy bym popcorn kupił. No może ten malutki, przy odrobinie szczęścia. Już nie wspominając, że podczas pisania tekstu, mógłby mnie taki ch... strzelić, że do biletu musiałbym dostać znieczulenie miejscowe, a jeszcze bym się wiercił podczas seansu. A tak na poważnie. Odbierasz to błędnie, bo patrzysz wyłącznie pragmatycznie. Fakt, że polemizujemy na temat warunków, bardzo często zahaczając o kwestie finansowe, jednocześnie nie mając większych złudzeń, jest tylko potwierdzeniem, że na widok klawiatury nie dostajemy quasi-delirium. Lubię pisać i tak jak pewnie większość obecnych tu użytkowników, nie postrzegam wyrażenia swojej opinii jako czas zmarnowany. Szacunkowy potencjalny zysk, tylko mnie w tym utwierdza. --- Do dzisiaj mi trochę głupio, jak wspominam czasy, w których miałem wygórowane oczekiwania odnośnie lepiej płatnych tekstów ? Serio, gdyby nie ta iluzja finansowego awansu, to pewnie uciekłbym z GC po pierwszej recenzji szwajcarskich scyzoryków. Człowiek wierzył, że 9 brutto (dobrze pamiętam?) rozwiąże wszystkie problemy. Dobrze, że nie uciekłem, bo trafiłem tutaj. A za pośrednictwem forum, zarobiłem chyba nawet więcej niż na samym GC, nawet o to nie prosząc ?
  5. Mianowicie? Nie sądzę, żeby wystawienie "1" na guglu, nosiło znamiona zniesławienia zawarte w art.212 k.k. Tak samo NeverLie nie wskazał konkretnego podmiotu, a zgodnie z § 4 tego samego artykułu, ściganie przestępstwa następuje w wyniku oskarżenia prywatnego. O czym nie wiem? I tutaj serio pytam, bo nie jestem Alfą i Omegą, mogę mieć braki w wiedzy, a Wy mnie koncertowo wyjaśnicie. --- Żebyśmy mieli jasność - ogólnie się z wami zgadzam. Sam nie pochwalam i nie zachęcam do takich praktyk, według mnie jest to po prostu nieetyczne. A czepiam się, ponieważ: 1. Nie lubię bezrefleksyjnego straszenia prawem. 2.Na GoodContent pojawiały się zlecenia (np. ID 108725), które wymagały od copywriterów, nie tylko napisania, ale i opublikowania w internecie pochlebnej opinii o firmie.
  6. No, niestety, prawda. Najsmutniejsze, że w gruncie rzeczy trudno nawet jakkolwiek szacować. Okres notorycznych 50-100 zleceń na stronie głównej, może być bardziej owocny niż wielki "boom" jawiący zapotrzebowaniem na setki tekstów. Tak samo godziny pracy. Pan (nie)zależny freelancer, wstaje bladym świtem, powiela schemat znienawidzonego etatu, tylko po to, by odkryć, że w nocy, bez jego udziału, rozbito bank. GoodContent to loteria, momentami zakrawająca o hazard. Nie ma nic słodszego, niż zaakceptować tekst z braku-laku po godzinie/dwóch/trzech beznamiętnego odświeżania i sfinalizować go w takim czasie, by zobaczyć umykające zlecenie ze świetną tematyką i stawką. Oczywiście, jak ktoś nie chciał etatu i roboczogodzin to jest to ryzyko, które musiał brać pod uwagę i do nikogo nie może mieć pretensji. I tych pretensji w gruncie rzeczy prawie nie ma - jest tylko nieprawidłowo interpretowane rozczarowanie. Wchodzimy na GC, mamy czas, mamy chęci, klawiatura już rozgrzana, prądu jeszcze nam nie odcięli, tylko pisać nie ma czego... I często to nawet nie jest materia "godności" o której w tym wątku napisano już wiele, a po prostu wysypu zleceń krnąbrnych, niesprecyzowanych, skandalicznie (i to tak naprawdę) kontrastujących na linii wymagania-stawka. Mogę powiedzieć, że w przypadku niektórych zleceń, człowiek po prostu głupieje, gdy po wstępnym researchu, okazuje się, że zleceniodawca sam nie ma bladego pojęcia o temacie i wręcz oczekuje bzdur. Zaserwować mu bubel? Skracać ogólny czas pracy, bawiąc się w precyzowanie wytycznych w tekście za 15/20zł, licząc że zleceniodawca zdąży odpisać w ciągu przynajmniej 5 godzin? A może dla świętego spokoju i czystego sumienia, lepiej zrezygnować z tekstu? No oczywiście, że tak. Niespecjalnie chciałem poruszać kwestię automatycznej akceptacji tekstu, bo przedmiot dyskusji bardziej dotyczy regularnych copywriterów, którzy produkują więcej treści i w jakimś stopniu uzależniają swój budżet od tej działalności. Jak widać, nie pomyliłem się, bo nawet w przypadku tej grupy trudno o jednolite stanowisko. Napiszę tylko tyle - jeżeli GoodContent ma dostęp do statystyk odnośnie czasu akceptacji i udziału akceptacji automatycznych, to jestem wręcz przekonany, że widzą określony wzorzec, który może być podwaliną pod pewne regulacje.
  7. Ja to się nawet cieszę, że GoodContent nie trzyma się kurczowo pisarskiej nomenklatury. Polski marketing w mojej świadomości utarł się jako wieczna wędrówka między określonymi wzorcami, które lubię porównywać do produkcji telewizyjnych : szklaneczka whisky w ręce Juliana, reklamy Saula Goodmana czy ujawnienie relacji rodzinnych między Vaderem i Skywalkerem. "Kiedyś mieliłem pszenicę zębami i mieszkałem w norze wykopanej przez zmutowane koty w Fukushimie. A Teraz? Dzięki produktywnej współpracy z GoodContent, moje życie zaliczyło zwrot o 78°! Zainwestowałem w kamienny tłuczek oraz mam zupełnie nowy szałas, a moja słomiana strzecha przepuszcza tylko 0,2 kubika wody rocznie!"
  8. Dołączam do klubu. Chociaż szczerze muszę przyznać, że GoodContent to wygodna ewentualność. Możliwość dorobienia sobie kilku stówek, potrafi uratować skórę. Powiem więcej - nawet mimo niskich stawek i wszystkich "ale" jakie mam, najpewniej nadal pisałbym na tej platformie. Fajny sposób, żeby sobie zarobić na kebaba i zimną colę. Problem w tym, że - mam wrażenie - to już nie jest GoodContent, tylko... SeoContent. Nie czuję się dobrze w SEO, nie lubię SEO i nie wiążę swojej przyszłości z pisaniem w tak znacznym stopniu, by mieć chociażby minimalną motywację do nauki. Ostatnimi czasy jakoś dużo trudniej o teksty, które nie byłyby kiepsko płatnymi opisami firm/produktów czy też nie zawierały ściany fraz do wykorzystania lub linku do SurfSeo. Jak czasami sprawdzam w Archiwum teksty z minionego roku, widzę jakieś ciekawe wpisy blogowe i zróżnicowane tematycznie artykuły wysokiej jakości, to trudno mi uwierzyć, że było to realizowane na tej samej platformie.
  9. To uczucie, kiedy klient zasypuje mnie frazami kluczowymi, wymagając niezmiennej formy oraz takiego ich zagęszczenia, że właściwie stawiam tylko znaki interpunkcyjne, a na samym końcu kręci nosem, że tekst wyszedł trochę "płytki". Klijęt oczywiście musiał jeszcze nawiązać do "wysokiej jakości". Mistrzu... dajesz wytyczne na precla, to dostajesz precla, niezależnie od stawki, a może nawet z naciskiem na stawkę, bo finanse z reguły determinują m.in. konsekwencję przy pracy z wytycznymi . Dorzucanie znaków, żeby ten uklep, który sobie zaprojektowałeś, dało się czytać, jakkolwiek cynicznie to zabrzmi, nie leży w mojej gestii, bo nie pracuję charytatywnie, a nawet gdybym chciał, to z twojego lakonicznego opisu i tak nie wywnioskuję przeznaczenia tego tekstu, a tym samym nie widzę nawet sensu w nadmiernym spuszczaniu się nad nim. Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło. Śmieszne uczucie, chociaż niekoniecznie pozytywne, bo oddawanie takich potworków nie jest powodem do dumy, ale pracując zgodnie z wytycznymi, muszę tak robić, a na końcu to ze mnie robi się wariata... ?
  10. Cześć, znajdę jakiś prosty program czy dodatek do kreatorów tekstu, który pozwalałby na bieżąco monitorować wykorzystanie słów i fraz kluczowych? Przy dużej ich ilości, manualne sprawdzanie każdego kw jest uciążliwe.
  11. Paradoksalnie - dla mnie copywriting był zawsze nadzwyczaj łaskawy. Po prostu taka już moja specyfika. Momentami urastająca do absurdu. Pamiętam jak - brzydko mówiąc - spuszczałem się przez 4 godziny (sic!) nad swoim pierwszym tekstem, opiewającym na zawrotne 8zł brutto za 3k zzs. Jak długo nosiłem się w sobie, nim skorzystałem z przywileju lepiej płatnych tekstów. Pamiętam wątpliwości towarzyszące pierwszej współpracy poza platformą - notabene nawiązanej z jednym forumowiczem - gdzie początkowe 5 artykułów, przerodziło się w niemalże 50. Konkluzją tej ścianki tekstu powinno być - "do odważnych świat należy" czy "trzeba wierzyć w siebie". Widzę to jednak trochę inaczej, mi po prostu brakuje, żeby ktoś mnie tak solidnie opierniczył (czytać głosem Renaty Pałys ?). Potrzebuję tej konstruktywnej krytyki, bo moja subiektywna opinia nigdy nie zapewni mi szerszego spektrum. Granica między dobrym, a poprawnym tekstem to malutkie detale, wszak nie każdy tekst napisany poprawną polszczyzną ma prawo aspirować do tego miana. Tej wyraźnej granicy, podsumowania moich umiejętności i pokazania mi miejsca w szeregu, tak bardzo mi brakuje. Nie dlatego, żeby pogłębiać pisarskie kompleksy, tylko w celu szlifowania umiejętności i mierzenia sił na zamiary.
  12. Właśnie przeleciały mi przed oczami wszystkie zlecenia z nadzwyczaj dobrymi stawkami, które odpuszczałem, (szczerze) wierząc że "ktoś zrobi to lepiej"...
  13. Oj tam, oj tam. Po prostu zbytnio wziął sobie do serca "copy", a na "writer", nie starczyło już czasu ? A tak na poważnie - też mnie to zdziwiło. Wydawało mi się, że wszystkim, którzy pracują słowem pisanym - szczególnie w takim wymiarze jak copywriterzy - przynajmniej w najmniejszy stopniu, udziela się puryzm językowy. Oczywiście, jesteśmy tylko ludźmi, sam popełniam błędy i mam świadomość, że "nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu". Nie zmienia to jednak faktu, że takiego gwałtu na języku polskim, przysięgam, nie spodziewałem się w tym wątku. W przypadku osoby, która w tym zawodzie, radzi sobie lepiej ode mnie - ja jestem skromny, okazjonalny klepacz na GC - to już w ogóle.
  14. Pocztą. Już są wysyłane. Swój dostałem kilka dni temu, data nadania - jeśli mnie pamięć nie myli - 15.02.
  15. Nawiązując do tematu. Szukanie własnych tekstów w internecie, jest ... ciekawe. Gorąco do tego zachęcam wszystkich copywriterów, którzy jeszcze nie sprawdzali, gdzie umieszczone zostały ich "wypociny" Sprawdzicie sobie kilkadziesiąt tekstów i okaże się, że za jeden tekst na bloga, którego Jan Kowalski postanowił hobbystycznie założyć, zarobiliście więcej niż za kilka tekstów dla prywatnych klinik, kancelarii czy innych dobrze prosperujących firm. Już pomijając fakt, że Jan Kowalski wrzucił piąteczkę, a teksty dla drugiej grupy, figurujące w internecie w niezmienionej formie, w waszym archiwum mają "-" pod oceną. Naprawdę, niezły szok Chyba największą satysfakcją dla copywritera - przynajmniej z mojego punktu widzenia - jest sytuacja w której wynagrodzenie jest przyzwoite, tekst został właściwie oceniony, a tematyka artykułu jest relatywnie świeża w polskim internecie. Wówczas w tym gąszczu bezczelnych copy-paste jest wasza malutka perełka, która rozwija temat, bazuje na zagranicznych, sprawdzonych źródłach, obala przekłamania zawarte w większości polskojęzycznych artykułów, a wreszcie staje się źródłem wiedzy i miejscem researchu dla innych copywriterów, stawiając fundamenty kolejnych artykułów. Oczywiście bez megalomanii, wszak sam podczas pisania tekstów, czerpię wiedzę z cudzych opracowań. Sama świadomość, że chociażby jedna linijka mojego artykułu, przydała się komukolwiek, podczas pracy nad własnym tekstem, napawa mnie dumą. Okazjonalnie sam to praktykuję i do tego zachęcam. Jednocześnie nie dziwię się postawie kolegi sxldsxxl, gdyż zgłaszanie zleceń, naprawdę przypomina walkę z wiatrakami i może zniechęcić. Czy to realnie pomoże? Naprawdę nie wiem. Z pewnością nie zaszkodzi, a zarazem nie wymaga od nas nadmiernego trudu.
  16. Nie możecie po prostu obok przycisku rezerwacji zlecenia, wprowadzić prostego check boxa? "Czy jesteś multikontem?" "1. Tak" "2. Nie" Problem rozwiązany, dziękuję i kłaniam się nisko.
  17. Czysty strzał - bardziej rozległe i wymagające sprecyzowania wytyczne. Kilka razy się spotkałem już z wytycznymi w formie, przykładowo linku do zewnętrznych hostingów. Ale to nie rozwiązuje niczego. Możemy uznać ten podpunkt za martwy, nieobowiązujący lub pozostający w mocy, szczycący się dużą uznaniowością "administratora", który niczym Sherlock Holmes, notorycznie zmuszany jest do dedukcji, czy aby na pewno wysyłamy zleceniodawcy numer telefonu, by dostawać życzenia świąteczne czy może to wstęp do współpracy poza platformą. Jak teraz to piszę, to zastanawiam się, czy aby na pewno to czepialstwo z mojej strony jest nieuzasadnione. Cały czas z tyłu głowy mam obraz GC jako niewielkiej inicjatywy, niezależnego portalu, gdy w rzeczywistości to własność wielkiego Whitepressu, który nie jest nam w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy zleceniodawca jest w stanie odrzucić nasz tekst według własnego widzimisię lub kiedy nasza korespondencja jest, a kiedy nie jest, zgodna z założeniami. Takich niewiadomych znalazłoby się pewnie więcej. Oczywiście nie mam punktu odniesienia, bo jest to pierwszy regulamin, który analizuję w ten sposób. Nie licząc oczywiście jakichś podejrzanych stron. Może faktycznie wszystkie regulaminy, istnieją tylko po to, żeby było pretensjonalnie jak na studniówce
  18. Regulaminy nie są od czytania, tylko od nadawania pompatyczności przedsięwzięciom. Absolutnie nic w tym dziwnego. Chodziło mi o nawiązanie do wcześniejszej części postu, podkreślenie nieścisłości i teoretyczności regulaminu. Standardowe, niepotrzebne czepialstwo w moim stylu.
  19. Pobieżnie przeglądając regulamin, zauważyłem jeden zapis, który dotyka tej kwestii: Wynika z tego (a przynajmniej taka jest moja interpretacja), że teoretycznie, dostarczenie tekstu,, spełniającego wytyczne i normy językowe, obliguje klienta do jego akceptacji. Napisałem teoretycznie, ponieważ ocena tekstu jest bardzo subiektywna. Klient może wskazać wiele aspektów językowych i podważyć nawet najlepiej napisany tekst. Wystarczyłoby jedno potknięcie na polu syntaktyki, jakiś drobny przejaw idiolektu czy brak głupiego przecinka. Nie łudziłbym się, że sama platforma obiektywnie podejdzie do takiego ewenementu, no chyba, że takie zachowania ze strony klienta, będą nagminne i skrajne. - Zostając w temacie regulaminu, dokopałem się do ciekawego punktu: ?
  20. Trochę późno odpowiadam. Właściwie mógłbym się podpisać pod postem użytkownika Zidel94. Lepiej mieć dostęp, niż go nie mieć, natomiast dam sobie rękę uciąć, że niemalże każdy copy miał wygórowane oczekiwania odnośnie tego przywileju. Niedziela, 15:30, może nie najlepsza pora na łapanie tekstów, ale zdjęcie zleceń posortowanych z uwzględnieniem zł/zzs, powinno Ci mniej więcej nakreślić obraz sytuacji. Pamiętajmy oczywiście, że mechanizm działania copywritera z dostępem do lepiej płatnych tekstów jest analogiczny do mechanizmu działania copywritera, bez owego przywileju - nie wszystko co wygląda atrakcyjnie na pierwszy rzut oka, jest warte uwagi. Mając dostęp do lepiej płatnych zleceń, niejednokrotnie zdarzało mi się wracać do punktu startowego, a zarazem lepiej płatne zlecenia to możliwość wyłapywania tekstów o budżecie powyżej 100zł brutto. Strasznie rzadko, ale takie też się zdarzają.
  21. Zdarzają się teksty o wysokim budżecie, ale na ogól szału nima. Takich tekstów naprawdę jest niewiele, a nawet jeżeli są, to często nie warto się ich podejmować. Jeżeli się nie mylę to zlecenia prywatne działają na tej samej zasadzie, co zlecenia ogólne - kto pierwszy, ten lepszy.
  22. Pozornie takie rozwiązanie wydaje się opłacalne dla dwóch stron, w rzeczywistości - a przynajmniej moim zdaniem - doprowadziłoby to do utrwalenia, a wręcz wzmożenia cenowej patologii. Klientów trudno posądzać o nadmierną szczodrość, natomiast w kwestii kombinatoryki, nie mają sobie równych. Na giełdzie nie sprzedawałyby się teksty w dobrej cenie, ponieważ na GC panuje ogólne przekonanie "ktoś zrobi to taniej, może nie lepiej, ale taniej". Nie mam złudzeń w kwestii jakiejkolwiek solidarności copywriterów i uczciwych wycen, odrzucone teksty na giełdzie byłyby wystawiane za śmieszne stawki, aby chociaż w minimalnym stopniu zrekompensować stracony czas. Reasumując - giełda stanowiłaby swoisty bazarek z chińskimi tekstyliami, a klienci kuszeni niskimi cenami, stopniowo rezygnowaliby ze spersonalizowanych zamówień na rzecz gotowej taniochy. Prowizja to temat rzeka. W tym wątku przewinęło się już multum propozycji, możemy być pewni tylko jednego - jeżeli prowizja zostanie kiedykolwiek zmieniona to na pewno nie na naszą korzyść.
  23. Jak dla mnie, trochę walka z wiatrakami z chocholim tańcem w tle, ale szanuję za chęci. Niby tak, ale też nie do końca, gdyż ukrycie zamówienia jest możliwe tylko i wyłącznie wtedy, gdy dany zleceniodawca "wisi". Klienta nie zablokujesz, przykładowo, z poziomu archiwum. To staje się kłopotliwe, jeżeli jakiś klient zaszedł nam za skórę, a teksty zleca nieregularnie - wówczas istnieje ryzyko, że możemy się na niego naciąć w przyszłości. Na jednego rodzynka poluję już od kilku miesięcy. Odnośnie tego - wywaliłbym (ew. zastąpiłbym czymś) "inny tekst". Nie wiem jaki był zamysł tej kategorii, ale chyba nikt nie będzie polemizował, jeżeli napiszę, że w znakomitej większości jest to furtka dla cwaniaków.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę. Warunki użytkowania Polityka prywatności