Pierwotnie tytuł miał brzmieć "Czy istnieją jeszcze szlachetni ludzie?" ale zrezygnowałem z "jeszcze" bo nie wiem, czy dawniej było lepiej. Ot np. podobno Armia Krajowa w wolnych chwilach trudniła się gangsterką czyli np. napadami na lokalne handlowe, usługowe... Pisze "podobno" gdyż to informacja od znanego historyka z youtube ale nie wiem, czy można uogólniać, chociaż np. gangster Tata Tasiemka (chyba pierwowzór bohatera serialu "Król") podczas wojny też był w AK.
Do rzeczy. Mam tak negatywne doświadczenia z ludźmi albo ich obserwacje, że np. bałbym się o brzmienie sądowego wyroku w sprawie w której ja zachowałem się szlachetnie a druga strona po chamsku. Dlaczego? Otóż dlatego, że jest wysoce prawdopodobne, że sędziom moja postawa byłaby obca, frajerska i oni na pewno nie zachowaliby się jak ja, prędzej jak ten mój przeciwnik. A wiadomo: kruk krukowi oka nie wykole.
Ludzie których znam, spotykam, to w większości przytłaczającej emocjonalne, wredne bezinteresownie prymitywy wobec których czynienie dobra, wysłuchiwanie, wyrozumiałość absolutnie nie popłaca. Gangster Al Capone mawiał "Nie myl mojej dobroci ze słabością" - bardzo mądrze i pedagogicznie powiedział. Gdy w końcu, po prostu osaczony odgryzam się, to jest wielkie aj waj.