Skocz do zawartości

Czarny Mikołaj czyli swięta inaczej:) i Google


Kil Bill

Rekomendowane odpowiedzi

Nienawidzę świąt!

Wielu ludzi z niepokojem myśli o zbliżającym się Bożym Narodzeniu

Dla niektórych perspektywa przesiadywania przy stole z rodziną jest tak przerażająca, że... zgłaszają się po poradę do psychologa.

Gdy wpiszemy w popularną wyszukiwarkę Google po hiszpańsku hasło „nienawidzę świąt”, wyskoczy nam ponad 9 tysięcy stron internetowych. Jeśli zmienimy język na angielski, ich liczba zwiększy się do 183 tysięcy. Kim są osoby, którym do tego stopnia nie odpowiada świąteczna atmosfera? Z jakich powodów Boże Narodzenie może budzić obawy? Użyczyliśmy głosu niezadowolonym.

A jest ich niemało i przytaczają różnorakie argumenty. Internauta występujący w sieci pod pseudonimem Dynara napisał: „Wkurzają mnie ludzie, którzy powtarzają: »bądź miły, uprzejmy i dobry dla innych, bo idą święta«. Co za bzdury! Przecież tak należy zachowywać się przez cały czas! Cóż, nie ukrywam, że mój wstręt do świąt wzmógł się pięć lat temu, kiedy znalazłem pracę w centrum handlowym. Tam Boże Narodzenie rozpoczyna się ponad miesiąc wcześniej, niż wynika z kalendarza. W tym roku już pod koniec października otwarto stoisko z ozdobami choinkowymi. To niewiarygodne! Jak tak dalej pójdzie, to w sklepach kolędy zabrzmią zaraz po sierpniowych wyprzedażach. Krótko mówiąc, chciałbym, żeby już było po Gwiazdce”.

Swoje zastrzeżenia zgłaszają też obrońcy zwierząt. Nie podoba im się, że goście przy świątecznym stole objadają się mięsem. Narzekają ekolodzy, bo ich zdaniem używanie jemioły i ostrokrzewu do dekoracji jest zupełnie nieuzasadnione. Pracownicy pomocy społecznej skarżą się, że Boże Narodzenie to czas rozrzutności i trwonienia rozmaitych dóbr. Miliony opasłych Hiszpanów powinny wstydzić się swojego obżarstwa – zwłaszcza że na świecie miliony ludzi stale cierpią głód.

Do przeciwników świąt należy również wielu pisarzy i naukowców. Jest wśród nich Lucas Soler, hiszpański socjolog i dziennikarz w internetowym dzienniku „Libertad Digital”. Ostatnio tak napisał na jego łamach: „Wybacz, drogi czytelniku, ale głęboko nienawidzę świąt Bożego Narodzenia. Uważam, że narodziny dzieciątka Jezus bardzo dezorganizują nasze życie: źle wpływają na dotrzymywanie terminów w pracy, zawartość cholesterolu we krwi i stan naszego konta. Z powodu świąt jesteśmy zmuszeni zacieśniać więzy rodzinne, biegać bez wytchnienia po mieście w poszukiwaniu prezentów i spędzać niekończące się godziny przed telewizorem. Z upływem lat upodabniam się do starego Scrooge’a, zgorzkniałego bohatera „Opowieści wigilijnej” Dickensa, wielkiego przeciwnika świątecznej celebracji. Ale nawet nieszczęsny Scrooge pod koniec historii mięknie, zaczyna śpiewać kolędy i objadać się słodyczami, wystawiając swoje stare, kruche zęby na poważne niebezpieczeństwo”.

Można by pomyśleć, że mamy do czynienia z grupą zwykłych malkontentów. Jednak fakty pokazują, że Boże Narodzenie to zjawisko wysoce stresogenne. Wie coś o tym Teresa, pracownik branży wydawniczej. „Uroczysty obiad w pierwszy dzień świąt zawsze kończy się w naszym domu kłótnią – opowiada. Jej koleżanka Anna ma nawet teorię, dlaczego tak się dzieje. „To »przedawkowanie« rodziny. Jesteśmy indywidualistami, nie mamy już zwyczaju utrzymywać więzi z dalszymi krewnymi. A obowiązkowe spotkanie z kuzynami, wujkami i bratankami sprawia, że dla wielu ludzi perspektywa świątecznego obiadu jest istnym koszmarem. Dla mnie i dla wielu moich znajomych to zwykła strata czasu”.

Psycholog Merce Conangla przyznaje, że w okresie Bożego Narodzenia do drzwi jej gabinetu ustawia się długa kolejka. „W tych dniach zwiększa się liczba rodzinnych konfliktów i problemów emocjonalnych. Wzmagają się objawy depresji. Może kiedyś świętowanie było przyjemnością, ale dziś oznacza zbyt dużą presję. Ze wszystkich stron bombardują nas reklamy. Zachęcają do jedzenia, kupowania i okazywania sobie uczuć, aż staje się to przytłaczające. Taki obowiązek bycia szczęśliwym bywa ciężkim brzemieniem”.

Conangla napisała niedawno książkę, w której skupiła się na problemach, jakie mogą pojawić się w związku lub w rodzinie – w każdej sytuacji, gdy ludzie są skazani na swoje towarzystwo. Psycholog uważa, że człowiek nigdy nie będzie szczęśliwy działając pod przymusem. „Codziennie do naszej poradni przychodzą ludzie z rodzinnymi problemami. Nie mogą dogadać się z krewnymi, a perspektywa dłuższego przebywania z nimi jest dla nich nie do zniesienia. Ale kto nam właściwie każe zadawać się z rodziną? Czy naprawdę musimy spędzać święta z krewnymi? Moim pacjentom daję jedną radę. Powinni usunąć ze swego życia osoby, które źle na nich wpływają. Natychmiast zauważą poprawę. Przebywanie z rodziną nie jest obowiązkowe – ani w święta, ani w żaden inny czas”.

Niepokój i stres, jakie wywołuje w nas Boże Narodzenie, mogą mieć jeszcze inne źródło: zbyt wiele opcji do wyboru. Amerykański socjolog Barry Schwartz nazywa to „tyranią nadmiaru możliwości”. Jego zdaniem wraz z rozszerzającą się ofertą sklepów wzrasta nasze niezadowolenie. „Nieustannie musimy wybierać. Zastanawiamy się, jakie ubranie kupić, który z rodzajów kawy zamówić. Stajemy też przed poważniejszymi decyzjami: na jakie studia pójść, do którego lekarza zwrócić się o poradę. Nasze wybory stały się bardzo skomplikowane, odkąd pojawiło się tyle opcji”.

Schwartz opowiada, jak któregoś dnia poszedł kupić sobie dżinsy. Ale ta zwyczajna czynność przerosła jego siły. W sklepie okazało się, że ma do wyboru biodrówki, spodnie z wysoką talią, proste, rozszerzane, wytarte, z pięcioma i z trzema kieszeniami... Miał przed sobą 30 par różnych dżinsów i poczuł, że ciąży na nim wielka odpowiedzialność. Pomyślał, że jeśli nie będzie zadowolony z zakupu, to wyłącznie z własnej winy. Wolał opuścić sklep z pustymi rękoma. (...)

Trudno się zatem dziwić, że wielu z nas obawia się przedświątecznych zakupów. „Możliwości jest tak wiele, że tworzą niemal niekończącą się listę – mówi Schwartz. – W dłuższej perspektywie taka sytuacja może wpędzić człowieka w psychozę: popadnie w nerwicę i w ogóle nie będzie w stanie podejmować decyzji. Dziś, gdy mamy do wyboru tyle szans, wymaga się od nas, abyśmy zawsze trafiali w dziesiątkę. Wiele ludzi zapłaciło już za to depresją”.

A co z religijnym wymiarem świąt? Większość twierdzi, że gdzieś się zagubił. Przeciwko laicyzacji Bożego Narodzenia protestują chrześcijańskie związki wyznaniowe w USA. Ich zdaniem duchowy sens świąt jest konsekwentnie spychany na dalszy plan. Świadczy o tym nawet język: chętnie mówimy o „świętach” lub „gwiazdce”, a coraz rzadziej używamy określenia „Boże Narodzenie”. W zeszłym roku w pewnej szkole w Castejón, miasteczku w północnej Hiszpanii, zorganizowano świąteczne przedstawienie, z którego celowo usunięto wszystkie elementy religijne. Dyrekcja wyjaśniła, że zrobiono to z myślą o uczniach wyznających inną religię niż chrześcijaństwo.

Nie ma wątpliwości, że dla większości młodych Hiszpanów Boże Narodzenie nie jest przeżyciem duchowym. Jedna z prywatnych agencji badania opinii publicznej poprosiła 1200 dzieci w wieku 8-16 lat, by powiedziały, z czym kojarzy im się Boże Narodzenie. Okazało się, że wśród symboli świąt królują prezenty – o symbolach religijnych wspomniało zaledwie 7 procent ankietowanych. W starciu ze Świętym Mikołajem mały Jezusek był bez szans.

Ale coraz więcej dorosłych zarzeka się, że konsumpcyjny charakter świąt zupełnie im nie odpowiada. Aktywiści zorganizowali nawet globalną kampanię pod hasłem „Buy Nothing Christmas” (Nie kupuj nic na Boże Narodzenie). Zachęcają innych, by „wznieśli się ponad konsumpcyjną orgię i rozkoszowali prawdziwie świąteczną atmosferą”. Pomysłodawcy tej akcji zwracają się nie tylko do osób religijnych, ale do wszystkich tych, którym nie podoba się przedświąteczny szał zakupów. „Chcemy uświadomić im, że nie są osamotnieni. Co roku w naszą kampanię włączają się tysiące osób z całego świata” – piszą na swojej stronie internetowej.

Ale nie popadajmy w przesadę. Dla większości z nas zbliżające się święta Bożego Narodzenia to bardzo radosna perspektywa. Już od paru dni internauci zasypują się nawzajem e-mailami pełnymi życzeń i zapewnień o sympatii. A na hasło „Wesołych świąt” wyszukiwarka Google wyrzuca tylko w języku hiszpańskim ponad trzy miliony odnośników.

Firmę w Polsce utrzymuje czynną od 1997 roku w Hamburgu od 2008 Roku więc nie robią na mnie wrażenia awatary i linki w stopce. Zajmuje się od zarania początków Black Hat Seo. Mam prawo do zapomnienia. Niech się firma Google zajmie sztuczną inteligencją zanim  Sam Altman ich wyprzedzi :) Moje stare konto https://www.forum.optymalizacja.com/profile/21-kill-bill/  :( boże jaki młody byłem i głupi. Wróciłem i wchodzę z drzwiami nie drzwiami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...lampki nie chca działać,...

Powodem jest śniedź na stykach, czyli utlenianie się metalowych styków... To normalne raczej. Lampki leżą cały rok... wilgoć i zmiany temperatury zrobią swoje.

Po świętach zapakuj lampki do pojemnika próżniowego, odessaj powietrze i za rok będą 'jak nowe'. :hello:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale o co chodzi o co chodzi ?? :)

Przestałem olewać Skuteczne SEO . Zanim zapytasz gugla naucz się zadawać pytania ....

Moja  fotografia kulinarna  :D Jak Ciebie robią w ..... Wuja dowiesz się na seoinfo.edu.pl, Fu*k Google ......Ask me .... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę. Warunki użytkowania Polityka prywatności