Google "projekt random"

[LSE]

W wielu wątkach przewija się od jakiegoś czasu pomysł, że wyniki Google'a są randomizowane, że to celowy "projekt random" - taka samodestrukcja, autodywersja w imię zwiększenia ilości adwords.

Ale nie bardzo mi to do Google'a pasuje. Tzn. nie bardzo mi pasuje, żeby miało to służyć tak zupełnie do niczego, t.j. tylko do naganiania na płatne reklamy. To zbyt głupie, krótkowzroczne jak na kolesi, którzy od czasów studiów całe życie poświęcili na budowę i udoskonalanie rewolucyjnej wyszukiwarki i dążeniu do jak najlepszej jakości jej wyników. Poderżnęlibyście gardło własnemu dziecku (w sensie projektowi życia)?

Ale... co powiecie na taką hipotezę:

Wszyscy chyba znają patent 8,244,722, który opisuje mechanizm czasowego obniżania pozycji witryn podejrzewanych o prowadzenie działań mających na celu "manipulację wynikami". Co jeśli to nie wystarcza, bo nie wszystkie witryny idą do przodu wystarczająco gwałtownie (a taki scenariusz rozpoznania zakłada powyższy patent) i chce się pójść krok dalej?

Czy nie byłoby idealnym rozwiązaniem wprowadzanie podobnego mechanizmu obniżenia pozycji, ale dla części losowo wybranych stron? 1, 2, może 5% wyników dostaje czasowo po łbie i w trakcie takiej "akcji" obserwuje się na nich aktywność działań - jakie, jak szerokie, jak zdecydowane, jak liczebne? To wszystko już wymyślili wcześniej. Teraz wystarczy randomem przelecieć wylosowaną grupę stron, potem następną, następną... i wszystko jest na tacy.

Tak mi to wygląda. Hmm, co myślicie?

[WebReklama]

W teorii jak najbardziej możliwe. W praktyce wracamy do inkwizycji - jesteś winny dopóki nie udowodnisz swojej niewinności.

Problem jest taki, że paru właścicieli stron w panice zacznie naciskać seowców lub sami zaczną działać i będą tzw. false positives - czyli ktoś dostanie w łeb pomimo, że na to nie zasłużył. Wylosowali go z puli stron i zaczął działać "bo mu spadło".

[domoweseo]

Tym razem idzie panda (najpewniej) czyli biora się za treści stron - obserwując konkurencje najlepiej nie mieć treści